Co będzie z pracą?

Aleksandra Przegalińska:  Można to wyczuć od pandemii — zmienia się.  Wcześniej, w wyniku zmian cywilizacyjnych, rozdzieliliśmy pracę od codziennego życia. Stała się zakryta, jak czarna skrzynka. W pracy mamy jedną tożsamość, a w domu, gdzie jesteśmy rodzicami, przyjaciółmi, partnerkami — inną. I dzielimy się jedynie skrawkami pracy. Dlatego pandemia uderzyła nas mocno także pod tym względem. Praca wróciła do domów. Dzieci zaczęły dopytywać. “O czym ty właściwie rozmawiasz na  wideokonferencjach?”. Podobnie ja uświadomiłam sobie w pełni, jak wyglądają lekcje mojej córki. Do tamtego momentu znałam jedynie skrawki.  A potem pojawił się w dostępie publicznym ChatGPT i nasza praca zaczęła zmieniać się jeszcze szybciej. 

Możemy spodziewać się różnych scenariuszy. Niektóre są niewesołe.

To zacznijmy od nich.

Zaczynamy intensywniej budować relacje ze sztuczną inteligencją. W wymiarze zawodowym, ale  także wykraczającym poza pracę. Bo modele AI świetnie się z nami komunikują, dostosowują do stylu naszej wypowiedzi, chcą lepiej zrozumieć nasze intencje, więc są w tym coraz lepsze. Na dodatek konkurują w tym ze sobą.  Można więc  wyobrazić sobie przyszłość, w której relacja z AI powoduje erozję ludzkich więzi — zawodowych i prywatnych.  Bo jeśli okaże się, że sztuczna inteligencja może być naszym współpracownikiem, doradcą, terapeutą, przyjacielem…

… to po co z innymi gadać?

No właśnie. To  oczywiście radykalna wizja i ja bym od razu przeciwstawiła jej drugą, jaśniejszą.  Z moim zespołem pracujemy akurat nad zagadnieniem ludzkiej współpracy z AI. Jak to może przebiegać i co to  może nam zrobić? I muszę powiedzieć, że na przykład w kontekście zawodowym, użycie AI do rutynowych zadań w firmach, zespołach, może spowodować coś odwrotnego. Że dynamika relacji w takim zespole będzie lepsza.

Fot. Archiwum prywatne.

Dlaczego?

Załóżmy, że mamy skomplikowany, długofalowy projekt. Jeśli AI zostanie sekretarzem takiego projektu, czyli będzie wykonywać za nas najbardziej męczące, rutynowe, nudne zadania to otwiera się przestrzeń, w której możemy dowartościować to, co lubimy najbardziej, jako ludzie. 

A co lubimy najbardziej?

Wydaje się, że to właśnie interakcje. Idąc  dalej — jeśli sztuczna inteligencja skróci nasz dzień pracy i nie będziemy musieli skupiać się na walce o byt, to może wrócimy do naszych naturalnych, społecznych umiejętności? Co z kolei pomoże nam stawać się bardziej empatycznymi i otwartymi. A przy okazji nie mniej kreatywnymi? Mnie trochę szkoda utraty złudzenia, że ludzka twórczość-pisanie, rysowanie, komponowanie to typowo ludzkie umiejętności. Że to nas stwarza. Jak na razie twórczość, którą produkuje AI jest raczej średnia.  Jak mówią w USA – „mid”. Nie ma tej iskry, którą mają ludzkie dzieła. Trzeba to poprawiać, przycinać, pracować nad tym. 

Z drugiej strony — twórczość AI nas zalewa. Tak stało się wcześniej z  internetem — jest dużo głupot generowanych tymi narzędziami. Choć jednak to nie to samo, co YouTube, który jest technologią odbioru. Tam tworzę kontent, który potem będzie wyświetlany innym.  ChatGPT, czy Midjourney to technologie,  które zachęcają do współpracy i zaangażowania.  Do przekroczenia tego, co jest oczywiste na rzecz autorskiej wizji. Większość moich znajomych grafików pracuje w bardzo zniuansowany sposób z tymi modelami. Nie zadowala ich zrobienie kolejnego obrazka. Chcą pójść dalej. Więc powiedziałabym, że mimo tego zalewu,  jest to również jakiś renesans twórczości. Ja się nie boję, że zniszczy nam kreatywność. W sztuce zawsze jest dużo kontestowania.  Spodziewam się, że zaskoczymy samych siebie tak jak zawsze.

Ale cały ten proces kreacji, „burza mózgów” w zespole. Myślenie, kombinowanie, tworzenie — powoli traci na znaczeniu. Tyle nad tym siedzieliśmy, a ChatowiGPT zajęło 10 sekund. 

To zjawisko towarzyszy nam od bardzo dawna. To znaczy,  zawsze mogliśmy zakładać, z pewnym prawdopodobieństwem, że nasze oryginalne myśli nie są nasze, tylko kogoś jeszcze.  Teraz po prostu mamy na to dowody w postaci ChataGPT — czat oprócz tego, że jest modelem konwersacyjnym, jest też przecież naszą kolektywną wiedzą. I myślę, że to dla ludzi przykre rozpoznanie. Kiedy osiem lat temu pisałam doktorat na temat AI, zgooglowałam jedną swoją myśl, szukałam inspiracji. I okazało się, że ktoś tę myśl już „wymyślił”.

Napisał coś podobnego?

Tak. To był moment głębokiego rozczarowania. 

Jest wiele historii naukowców w XX wieku, którzy wstrząśnięci dowiadywali się, że za Żelazną Kurtyną powstają podobne projekty, o podobnych ambicjach i hipotezach. Mimo że ChatGPT sam nie wymyśla treści, tylko skleja istniejące skrawki w nowy komponent — mamy w tym bezsprzeczny dowód: nie jesteśmy tak oryginalni, jak nam się wydaje. A ta „burza mózgów”? Trzeba zadać sobie pytanie: po co my ją w ogóle robimy? 

To po co?

No właśnie. Czy celem jest znalezienie rozwiązania? Na przykład — dla klienta? Bo jeśli tak to wsparcie AI przyspieszy proces. Jasne, może przy okazji tracimy jakąś oryginalną myśl, ciekawą krytykę — bo ChatGPT domyślnie się ze wszystkim zgadza i trzeba go osadzić w roli krytyka, żeby się nim stał. Ale może też ten brainstorming jest potrzebny nam do czegoś innego? Może to produkt ewolucyjny tego, że zawsze ze sobą współpracowaliśmy? To nas rozwija, to nam się podoba i w dłuższej perspektywie przynosi nam owoce. Mam wrażenie, że rozwój technologii konfrontuje nas z takimi pytaniami: o co nam naprawdę chodzi? Czy widzimy sens w czynnościach, które z innej perspektywy mogłyby się wydać marnowaniem czasu?  Wiele razy już to w historii widzieliśmy: coś, co wydawało nam się marnowaniem czasu, posuwało nas cywilizacyjnie i  jako ludzi — naprzód. 

AI stawia nas też przed pytaniem w ogóle o sens pracy.


Tak.

Czy praca jest koniecznością, czy chodzi w niej o rozwój? Jest powinnością czy czymś, co nadaje sens? Jeśli to drugie, to dziwna byłaby rezygnacja z czegoś, co napędza naszą współpracę. Bo przecież ludzi raduje ciężka praca, która skutkuje dobrym projektem. My  tego doświadczamy tego trudu i radości. ChatGPT — nie.

Kiedy więc słucham Elona Muska, który jakiś czas temu mówił, że ludzie muszą sobie znaleźć coś lepszego do roboty, bo pracować już nie będą — choć wiadomo, że to specjalnie prowokacyjne stwierdzenie, by  podkręcić atmosferę — od razu chciałabym go zapytać: czym dla ciebie jest praca?  Bo Musk rozumie pracę, jedynie w pierwszym sensie — że to konieczność zapewnienia bytu.  Dlatego mówi: damy wam dochód podstawowy, cyfrową dywidendę i sobie wymyślcie, co ze sobą robicie. Tylko że to  bardzo wąskie rozumienie pracy.

To część tożsamości

Dla bardzo wielu ludzi. Oczywiście, są też inni, którzy tak nie mają — bo wiele osób pracuje przecież jedynie po to, żeby się utrzymać. I to jest ich dramat. Im też pomogłaby rewolucja sztucznej inteligencji — jeśli poszłaby w kierunku, że praca nie musi być już powiązana z przychodem, a bardziej łączy się z samorozwojem, odkrywaniem — wiem, że to trochę wizja utopijna, ale byłby to wspaniały  skutek tej rewolucji. A może jednak nie całkiem utopijna?
Mówią o tym różne prowadzone w tym momencie badania, w tym nasze. Wychodzi z nich, że współpraca ze sztuczną inteligencją może uwalniać czas i pomagać w innej organizacji życia. Był projekt Harvardu, który udowadniał, że pracownikom niewykwalifikowanym, korzystającym z ChataGPT, rosła produktywność — rozumiana jakościowo. A także — jak to się mówi mądrze — uwalniały się im zasoby czasowe. Pytanie tylko, do czego się uwalniają? Czyli co z tym czasem zrobimy?

Historia pokazuje, że może niekoniecznie coś dobrego.

Niektórzy pracodawcy powiedzą pracownikom: „Każmy im pracować więcej”. Inni będą wołać: „Skróćmy pracę człowieka, stać nas na to. Niech ludzie robią, co chcą”. A jeszcze inni dodadzą, że to tylko przeobrażenie pracy. Czyli praca z nami zostanie, ale będzie o czymś innym. To już jest doświadczenie ludzi z branży IT, u nich to się już stało.

Co się stało?

ChatGPT koduje dla nich, choć nie wszystko oczywiście i nagle się okazało, że mają kontakt z klientami, na co wcześniej nigdy nie mieli czasu.  Ich praca staje się inna. Części się to bardzo spodobało, ale jest część, która nie nastawiała się, że praca, którą podejmują, będzie w kontakcie z ludźmi, a nie  z programowaniem. I są niezadowoleni.

Z drugiej strony ludzie odchodzą z korporacji do manualnych prac,  zaczynają zajmować się rzemiosłem. To chyba też ucieczka przed AI — bo w manualnych czynnościach sztuczna inteligencja długo nas nie przegoni. 

Ale to też  chyba dowodzi tego, że ludzie chcą i lubią być zajęci — nie odchodzą  do pustki.  A jak ktoś sobie nazbiera kasy, to też rzadko decyduje, że przez resztę życia nie będzie nic robić.  Bo ma tę potrzeba sensu. Niestety, niektóre korporacje wypaczyły tę potrzebę. Nie wszystkie, bo znam ludzi, którzy lubią swoją pracę i swój zespół. Ale wielu pracowników korporacji ma to doświadczenie,  że nie czują się, jakby robili coś istotnego, do czegoś się przyczyniali, po sobie cokolwiek zostawiali. 

Może więc to sztuczna inteligencja powinna pracować w tego typu bezdusznych strukturach? Do tego ją przeznaczajmy. Im większy poziom bezduszności,  tym bardziej nadzorujmy i nie wchodźmy w to, jako ludzie.  Dla nas niech zostaną miejsca te jaśniejsze, ludzkie miejsca.  Ludzie w takich korporacjach często nie mają odwagi, sił, pomysłu, żeby znaleźć coś swojego, są przygaszeni wpatrywaniem się w ekran i zmęczeni technologią. Część chciałaby funkcjonować inaczej — to nie znaczy, że są ludystami i są antytechnologiczni — po prostu chcieliby, żeby ich praca ich budowała, a nie niszczyła. I może właśnie na naszych oczach to się zmienia — pewien model pracy, czyli bezmyślne klepanie w komputer siedząc cały dzień, się wyczerpuje, skoro może to za nas zrobić AI. Może nadchodzi coś nowego.

Co?

Chyba jeszcze nie do końca to rozumiemy. I dobrze. Bo nam się tylko wydaje, że odkryliśmy już wszystkie sposoby pracy i wszystkie zadania, które można wykonywać, wszystkie możliwości wykorzystania nasze potencjału.  A ja mam wrażenie, że to niekoniecznie jest prawda. 

A jak ktoś się nie zdąży adaptować?

Wszystko dzieje się bardzo szybko, to prawda. Ale pokazaliśmy już wiele razy, że się adaptujemy do różnych rewolucji. Oczywiście może być tak, że to przyspieszenie pójdzie za daleko i będzie silna polaryzacja. Ja się akurat upieram przy potencjalnie pozytywnych scenariuszach. Na przekór, bo ludzie często lubią fantazjować o apokalipsie.  Ale trzeba mieć mechanizmy kontroli technologii — stąd konieczne są regulacje dotyczące sztucznej inteligencji. Wymyśliliśmy samochód, to pasy też musiały się pojawić. Ale oczywiście, widać już dzisiaj, że wiele osób ma problemy z adaptacją. Choć z drugiej strony — mówię o AI od  12 lat i ludzie się raczej AI nie interesowali. A teraz wszyscy mają doświadczenie kontaktu z nią. Z jednej strony na początku był ten szok, ale jak ktoś dziś wejdzie na ChatGPT, to bez doświadczenia od razu wie, co z nim robić, zada mu jedno pytanie, dostanie odpowiedź i rozmowa się dalej toczy.  

A w czym nas ChatGPT nie zastąpi?

W pracy jako całości. ChatGPT, a także inne modele, spełnia się dobrze w zadaniach, ale nie w pracy jako takiej.  Praca jest ciągiem przyczynowo-skutkowym, związanym z doświadczeniem i kontekstem. Sztuczna inteligencja już dziś w pewnych zadaniach już może być lepsza niż my. Ale spinanie tych zadań nadal jest bardzo ludzkie i chyba to niezbyt szybko się  zmieni. Mam wrażenie, że im dłużej ChatGPT  jest z nami tym, więcej osób to dostrzega.

Pracowanie z ChatemGPT na niektórych odcinkach dodaje resorów. Na innych kompletnie odciąża, jeszcze na innych jest nieporadny, a kolejnych trzeba po nim poprawiać. Najbliższe lata będą właśnie o tym, że będziemy dostrzegać granice modeli AI.

A my też mamy bardzo dużo roboty. I dużo do przemyślenia — musimy sobie przemeblować edukację, usługi. Tak, żeby uwolnienie tych naszych zasobów nam się przysłużyło. Nie jesteśmy na końcu historii. 

Przemeblować edukację, pracę, każdy zawód?

Myślę podobnie. A także umeblować nowe. Widzę możliwości pojawienia się zawodów związanych z rzeczywistościami rozszerzonymi, rolnictwem, klimatem — procesy, które dziś są poza naszą kontrolą, z pomocą technologii mogą przestać takie być. Pojawią się nowe formy edukacji, zawód nauczyciela też się zmieni. Na przykład, zamiast uczyć, będzie badał progres tego, ile sama się nauczyłam. Każdy z zawodów będzie wyglądał trochę inaczej — myślę, że osoba, która  będzie się zajmować rynkiem nieruchomości za 15, lat będzie robić kompletnie inne rzeczy niż osoba, która się tym zajmuje dzisiaj . Współpraca z AI wymusi różne specjalności. 

Jakie?

Najbardziej kontrowersyjna, jak mi przychodzi do głowy to designer of babies — czyli osoba, która w momencie, kiedy edycja genów będzie oczywistością, będzie pracować nad parametrami dziecka, które chcemy wydać na świat. 

Ojej…

Brzmi mocno, wiem. Ale co my możemy wiedzieć o doświadczeniu ludzi z przyszłości, którzy będą żyli zupełnie inaczej?

A jaką widzi pani granicę etyczną w używaniu sztucznej inteligencji?

Nie oszukiwać, nie krzywdzić innych, nie tworzyć piramid finansowych, narzędzi do propagandy, cyberprzestępstw… Natomiast granica wewnętrzna jest niezbadana. I ludzie będą badać ją na różne sposoby. I może się przemieszczać w różnych kierunkach. Bo  na przykład jeśli z powodu AI moja praca stanie się dla mnie nudna i nie będzie mi się chciało już czytać tekstów, bo wszystkie napisał ChatGPT — to może pomyślę, że to krok za daleko. Cofnę się i będę chciała wykorzystać  go inaczej — będzie na przykład jedynie poprawiał moje teksty. 

… psychoterapia prowadzona przez AI?

Tu w USA, gdzie teraz jestem, już jest stosowana — jako wsparcie. Hodowany jest specjalny asystent, który pyta pacjenta-klienta, jak się czuje i zbiera dane.
Jeśli chodzi jeszcze o inne granice etyczne — to opowiadam się za twardymi regulacjami w sprawach wizerunku. Technologia już dziś znakomicie naśladuje różne rzeczy — dialogi, głosy, rozmowy – mam własnego awatara i by się pan nie zorientował, że to nie ja.

A ktoś mógłby przecież przejąć mojego awatara i wprowadzać w błąd, oszukać, bez mojej wiedzy i zgody. Jaki jest na to sposób?  Spodziewałabym się oddania ludziom większej kontroli nad wizerunkiem — choć nie wiem, jak miałoby to konkretnie wyglądać. Cyfrowy ślad, który na to pozwoli? Natomiast z drugiej strony, jako ludzie uodparniamy się na oszustwa. Raz się poddamy botowi-telemarketerowi, a drugi raz już nie. Może kolejne generacje będą miały filtry na to, co jest naturalną treścią wykonaną przez człowieka, a co jest generowane przez AI?

Co jeszcze rozwijamy w sobie pracując i kontaktując się ze sztuczną inteligencją?

Rozmowa z modelami AI jest jak rozmową ze sobą. Można wytworzyć z nimi własny język, który będzie skuteczny. Wcześniej ludzie dialogi toczyli w swojej głowie, a teraz mogą je przenieść do rozmów z AI. To  bardzo ciekawe jak ten język komunikacji nam wyewoluuje. Myślę, że to indywidualna sprawa. Model AI może być tylko tym, co odwala robotę za mnie, a może dokumentować mój proces twórczy. Być lustrem, w którym się przeglądam.

Polecamy:

Podcast #8: Sztuczne człowieczeństwo. O budowaniu relacji z AI

Tygodnik #15: Okulary Orion i ksiądz GPT z Poznania

Jak Hot or Not zapoczątkowało współczesny internet 26 Piętro

Na początku było Hot or Not

Pogrzeb i wesele. Powódź i sztuczna inteligencja

Jak wyobrażasz sobie życie? O sile nawyków

Jak wyobrażasz sobie życie? O sile nawyków

Tygodnik #4: Okłamywanie AI, rosyjska dezinformacja i jak udowodnić, że istniejesz

Tygodnik # 14: Ostatni egzamin ludzkości

Tygodnik #9: Przeceny w metawersie, wpadka Google i AI w rękach Polek

Tygodnik #13: Komputer nauczył się matmy, a miliarder wyszedł na spacer

Unabomber powraca. Co w Tedzie Kaczynskim widzi internet?

Powrót Unabombera 

Podcast #7: Jak być eko w internecie?

Podcast #7: Jak być eko w internecie?

Tygodnik

Tygodnik #12: Więzienie przyszłości, kosmiczny spacer i IFA 2024