Szymon Pieczyński, założyciel i dyrektor zarządzający agencją Kava, wprowadził w swojej firmie 6-godzinny dzień pracy 6 lat temu.
– Zależało mi na wzroście zadowolenia życiowego pracowników i przewadze konkurencyjnej – opowiada.
– Jak to?
– Liczyłem, że dzięki temu utalentowane osoby, będą chciały przejść do naszej firmy. To był mój motywator biznesowy. Ale chciałem też, żeby ludzie po prostu dobrze się w mojej firmie czuli, byli wypoczęci i chcieli do niej przychodzić. Przypominam sobie, jak sam się przepracowywałem. Do domu wracałem o 19 i jedyne o czym marzyłem to położyć się spać. Nie miałem czasu na nic innego – wspomina.
– I udało się? Z tą przewagą konkurencyjną?
– Myślę, że tak. Do firmy przyszły fajne i utalentowane osoby. Mamy bardzo małą rotację. Nie było roku, żebyśmy nie zanotowali wzrostu.
– Może byłby większy, gdybyście pracowali 8 godzin?
– Tego nie wiem. Ale wolę, żeby firma rosła spokojnie, a nie kosztem zdrowia i pracy ponad siły. To nie jest sens życia, żeby się przepracowywać, a za 10 lat chodzić co tydzień do lekarza. To mnie nawet zaskoczyło, że nie mieliśmy żadnego regresu. Nikogo nie muszę też pilnować i chodzić za pracownikami. Ludzie to szanują i nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś tego nadużywał i próbował w jakiś sposób naciągnąć nasz model – opowiada Pieczyński.
Belgia, Google, Emiraty Arabskie
– Może powinniśmy wprowadzić to ustawowo? – pytam dr hab. Jacka Męcinę z Uniwersytetu Warszawskiego, doradcę zarządu Konfederacji Lewiatan.
– To nie jest rozwiązanie na dziś – uważa jednak.
– Dlaczego?
– Gdy nagle skrócimy tydzień pracy lekarzom, inżynierom czy pracownikom przemysłu – gospodarka stanie, a obywatele nie będą mieli dostępu do ochrony zdrowia. Z drugiej strony nie możemy pozbawić krótszego dnia pracy przedstawicieli tych zawodów. Na razie to jest rozwiązanie dla tych, którzy chcieliby motywować w ten sposób pracowników do efektywniejszej pracy. W firmie eventowej, konsultingowej czy kancelarii prawnej można tak zmienić organizację pracy i nadal będą realizowane cele, firma będzie funkcjonować, rozwijać się i wypłacać wynagrodzenia. Ale nie znam przypadków, żeby ten eksperyment próbowano przeprowadzić w jakimś przedsiębiorstwie przemysłowym. W 4 dni jednak nigdy nie osiągnie się tyle co w 5. Francja jeszcze w latach 90. skróciła tydzień pracy do 35 godzin. To niestety poskutkowało spadkiem produktywności i w konsekwencji konkurencyjności przedsiębiorstw. Trudno oczekiwać od firm, że te skracając tydzień pracy, nie obniżyłyby pensji. Czyli produktywność z jednej strony, a z drugiej dostępność pracowników.
– To znaczy?
– Pomyślmy o firmie przemysłowej, która zainwestowała ogromne pieniądze w swoją linię produkcyjną. Miałaby stać zamknięta dzień czy dwa w tygodniu i nie zarabiać na spłatę kredytu? Dzisiaj problemem jest permanentny brak pracowników. Pracodawcy myślą jak ich pozyskać. Przecież znamy przypadki, na szczęście w Polsce odosobnione, w których firmy nie pracują, bo nie ma ludzi. Jestem w stanie wyobrazić sobie jednak sytuację, że w perspektywie dekady, może dwóch większość zawodów wykonujących czynności powtarzalne będzie zastępowana lub wspierana przez roboty. Nastąpi też przesunięcie struktury zatrudnienia. Mniej będzie ofert pracy dotyczących zawodów technicznych. Zdecydowanie bardziej potrzebni okażą się być lekarze, psychologowie, osoby pełniące funkcje opiekuńcze czy HR-y. Również w takich obszarach jak lifelong learning czy edukacja będą tworzyć się miejsca pracy. Wtedy najprawdopodobniej koncepcja 4-dniowego tygodnia pracy będzie możliwa do wprowadzenia powszechnie – tłumaczy Męcina.
Tymczasem już teraz wiele firm, a nawet całe państwa zaczęły eksperymentować ze skróceniem wymiaru pracy – najczęściej przez wprowadzenie czterodniowego tygodnia roboczego. Takie rozwiązanie testują Australia, Szkocja, Kanada, Islandia czy nawet Japonia, która słynie z wyczerpującej kultury pracy.
Rok 2022 Zjednoczone Emiraty Arabskie rozpoczęły już czteroipółdniowym tygodniem pracy. W Europie Belgia stała się pierwszym państwem, w którym pracownicy uzyskali prawo do przepracowania pełnego tygodnia w cztery dni zamiast pięciu bez utraty wynagrodzenia. Nowe prawo weszło w życie 21 listopada 2022 roku.
Premier Belgii Alexander de Croo stwierdził, że liczy, że nowy model stworzy bardziej dynamiczną gospodarkę. W Polsce to Robert Biedroń zapowiada złożenie projektu ustawy o 35-godzinnym tygodniu pracy.
Polski Kodeks pracy już dziś zakłada możliwość pracy 4 dni w tygodniu – ale po 10 godzin. Można to ustalić z pracodawcą, jednak niewiele osób z tego korzysta. W 2019 roku technologiczny gigant Microsoft eksperymentował z takim modelem, oferując pracownikom trzydniowe weekendy przez miesiąc. Ich produktywność wzrosła w tym czasie o 40 proc. 97 proc. uczestników eksperymentu zgłosiło pozytywne zmiany, które zaszły w ich stylu życia. Podobne rezultaty zaobserwowano w Wielkiej Brytanii, gdzie 39 proc. pracowników uczestniczących w pilotażu 4 Day Week Global zgłosiło zmniejszenie poziomu stresu i wyraźną poprawę zdrowia psychicznego i fizycznego. Zyskują nie tylko pracownicy. Sześciomiesięczny program pilotażowy naukowców z Uniwersytetu Cambridge i Boston College oraz inicjatywy 4 Day Week Global, który obejmował 41 firm ze Stanów Zjednoczonych i Kanady wykazał, że średni wzrost obrotów firm w całym programie wzrósł o 15 proc. Po zakończeniu programu żadna z uczestniczących firm nie chciała wracać do tradycyjnego pięciodniowego tygodnia pracy.
Na początku było dziwnie
– Skąd wzięła się u ciebie myśl, żeby taki system wprowadzić? – pytam Szymona Pieczyńskiego z Kavy.
– Po czterech latach prowadzenia agencji pomyślałem, że można osiągnąć więcej w krótszym czasie – odpowiada. – Byłem wtedy zafascynowany organizacjami turkusowymi, czyli zarządzaniem firmą bez managerów. Postanowiliśmy zaangażować nasz zespół w decyzyjność.
– Jak to wyglądało?
– Co dwa tygodnie spotykaliśmy się i wspólnie zastanawialiśmy się nad tym, co możemy zmienić i ulepszyć. Ustaliliśmy wtedy – co funkcjonuje do dziś – że nie przyznajemy żadnych premii uznaniowych, że mamy pełną transparentność stawek i to zespół decyduje, kto będzie kierownikiem. Każdy pracownik otrzymuje też budżet szkoleniowy i może go wykorzystać na co tylko chce, oczywiście przy zgodzie reszty zespołu.
Czytaj: Czy AI zastąpi youtuberów?
– Na co tylko chce?
– Tak. Można kupić książkę, szkolenie czy zapisać się na kurs jogi, jeśli akurat ktoś czuje, że potrzebuje nabyć umiejętność relaksacji czy odstresowania. Uznaliśmy też, że jeśli nasz klient nie kieruje się podobnymi wartościami co my, czyli jeśli nie działa z poszanowaniem człowieka, dobra ogółu czy środowiska, to rezygnujemy ze współpracy. Pracownik może to zasygnalizować. Ważny jest dla nas wellbeing, ale w takim prawdziwym rozumieniu tego słowa, a nie tylko na papierze. Chcę, żeby każdy kto tu przychodzi, wiedział, że ma sprawczość. To wiąże się z poszanowaniem czasu. Nie chcę doprowadzić do sytuacji, żeby pracownicy przychodzili do “roboty”, siedzieli 8 godzin, wracali do domu o 18, robili obiad na następny dzień do pracy i szli spać. Nie chciałem takiego życia dla siebie i nie chcę dla innych – mówi Pieczyński.
Niemcy pracują 34,6 godz. w tygodniu, a mieszkańcy Kambodży 47,2. Polacy są mniej więcej pośrodku, przodujemy za to w nadgodzinach.
W Polsce pracujemy niemal najwięcej w UE. Europejska średnia to 37,5 godziny. Jeszcze krócej pracują np. Holendrzy (33,2 godz.) czy Niemcy (35,3 godz.). Polska znalazła się wśród 4 państw europejskich, których mieszkańcy pracują więcej niż 40 godzin w tygodniu. Wyprzedziła nas tylko Grecja (41 godz.), my z kolei jesteśmy drugim najwięcej pracującym narodem, bo poświęcamy na to 40,4 godz. tygodniowo. Powyższe dane Eurostatu z 2022 roku dotyczą wszystkich pracowników. Jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie osoby pracujące na pełen etat spadamy do 6. miejsca w Europie, nadal plasując się powyżej średniej, która wynosi 40,6 godz. Polacy spędzają w pełnoetatowej pracy 41,3 godz. tygodniowo.
– No, na początku było dziwnie – opowiada Szymon Nowak, zatrudniony w agencji Kava jako marketing manager. – Wychodziłem o 14:00 i zastanawiałem się „Ojej, co ja mam ze sobą zrobić teraz?”, bo raczej człowiek jest przyzwyczajony do tej 17:00 i nauczył się już tak funkcjonować. Ale zacząłem dłużej spacerować z psem, a to przełożyło się na lepsze zdrowie, bo mam regularną aktywność fizyczną. Poza tym to nie zmieniłem jakoś bardzo swojego trybu życia. Nie będę kłamał, że więcej czytałem, czy robiłem dodatkowe zlecenia. Ten czas trochę się rozmył. Nie była to świadoma różnica, że „o, teraz mam dwie godziny i wykorzystam je na coś konkretnego”. Wykorzystuję je na różne rzeczy, zależy to od dnia, humoru i okoliczności. Właściwie to pracując 6 godzin zyskujesz więcej niż dodatkowe 2 godziny. Kończąc o standardowej godzinie większość z nas musi stać w korkach – normalna rzecz, każdy wtedy wraca do domu. To potrafi pochłonąć kolejną godzinę czy nawet dwie mówiąc o trasie w dwie strony. Gdy wychodzę z pracy o 14:00 ten problem mnie omija.
– Co jeszcze się zmieniło?
– Przez to, że pracuję krócej, częściej jestem w biurze. Oczywiście mamy możliwość pracy zdalnej, ale chcę przychodzić do biura. Większość zespołu tak robi. Późniejsze przyjście czy wcześniejsze wyjście sprawiło, że chce nam się tu być. Skoro potem i tak mamy taki kawał dnia wolny, to czemu by się nie wybrać na te kilka godzin do pracy. Mamy też trochę dłuższy weekend. Kończąc w piątek o 14:00 możemy wcześniej się gdzieś wybrać. Dużo osób z tego korzysta.
If you stretch an elastic band, it doesn’t mean you have more of it.
— 4 Day Week Campaign (@4Day_Week) January 4, 2024
It just means you’re more likely to make it snap. pic.twitter.com/Kbd4STEnCQ
Kuszeni przez szatana
Prof. Jacek Męcina co do społeczeństwa przyszłości, w którym się mniej pracuje, a więcej wypoczywa, ma wątpliwości:
– Czy na pewno tak będzie? Bo może ten czas będziemy przeznaczać na jakieś prace społecznie użyteczne, wolontariat i inne podobne inicjatywy. Przecież w naturze człowieka jest dążenie do samorealizacji poprzez aktywność zawodową, doskonalenie się, sprawdzanie, wreszcie pomoc innym. Musimy coraz bardziej dbać o środowisko, więc dodatkowe zaangażowanie np. we wspomniany wolontariat też będzie potrzebne. Pracując 4 dni w tygodniu czas wolny pewnie będzie trzeba przeznaczyć na inną formę „pracy”, czyli na kształcenie, podnoszenie i uzupełnianie kwalifikacji. Zmiany w gospodarce będą tak intensywne, że pracownik aby utrzymać się na rynku pracy będzie do tego zmuszony. Już dziś dobry informatyk to ten, który po pracy co najmniej 6-8 godzin w tygodniu poświęca na naukę, dotyczy to zresztą wielu innych zawodów.
Dlaczego dziś pracujemy akurat 8 godzin? W XIX wieku, podczas rewolucji przemysłowej, priorytetem była wydajność. Fabryki pracowały przez całą dobę, a zatrudnieni w nich robotnicy nawet szesnaście godzin dziennie. Ich „wolny czas” był właściwie krótką przerwą na drzemkę i posiłek, co doprowadzało do skrajnego wyczerpania. Na miejsce każdego wycieńczonego pracownika szybko znajdował się następny.
Czytaj: Podcast #2: Wyobrażasz sobie świat bez pracy?
Potrzebę zmiany zauważył Robert Owen — socjalistyczny działacz i właściciel fabryki w New Lanark. W 1810 r. rozpoczął kampanię, której hasłem było „osiem godzin pracy, osiem godzin rozrywki, osiem godzin odpoczynku”. Nie przyniosła ona jednak zamierzonych efektów – jego wspólnicy uważali, że postulaty są irracjonalne, a pracownicy pozostawieni sami sobie będą „kuszeni przez szatana” i „zejdą na złą drogę”. Nikt nie zdecydował się na podjęcie ryzyka i skrócenie czasu pracy.
I może byłoby tak jeszcze przez długi czas, gdyby nie Henry Ford. Właściciel koncernu Ford Motor Company był przekonany, że skrócenie czasu pracy i podwojenie pensji pracowników nie tylko zwiększy ich produktywność, ale też pozwoli firmie podwoić zyski. Jak powiedział, tak zrobił – w 1914 roku. I mimo iż prognozy nie były pozytywne, firma szybko podwoiła swoje zyski. Kolejne firmy zaczęły iść w ślady Forda, a ośmiogodzinny tryb pracy szybko stał się normą w wielu krajach.
Skrócenie pracy pomogło nie tylko samym pracownikom, ale też systemowi – bo wytworzone dobra musi ktoś konsumować. Czas wolny staje się więc nie tylko odpoczynkiem, ale też czasem oglądania reklam, chodzenia na zakupy i do restauracji, a więc wydawania zarobionych pieniędzy i napędzaniem kapitalistycznej machiny. Idea równowagi między życiem prywatnym a zawodowym nie jest więc wolna od subtelnych mechanizmów kontroli, które utrzymują nas w kręgu konsumpcji.
Pokolenie Z nie chce wybierać
Czy jest jeszcze ktoś, kto nie korzysta w pracy z ChatuGPT? Tak jak w czasach rewolucji przemysłowej silniki spalinowe ułatwiły i przyspieszyły pracę, tak AI stworzy nam grafikę na Instagrama, napisze biznes plan, podpowie podczas projektowania strony. Wysyłanie maili nie robi już na nikim wrażenia, ale 25 lat temu każda pani w urzędzie skarbowym była zaniepokojona, gdy na jej biurku pojawił się komputer. Podobnie jest teraz. Z raportu organizacji badawczej Autonomy wynika, że do 2033 r. dzięki sztucznej inteligencji ⅓ Brytyjczyków będzie mogła pracować przez cztery dni w tygodniu. Pozostałe 27,9 mln osób również mogłoby mieć krótsze godziny pracy o co najmniej 10 proc.
Lech Wikaryjczyk z portalu z ogłoszeniami pracy No Fluff Jobs:
-Tak mówią jedne badania. W mojej firmie także wskaźniki poszły w górę, dzięki temu, że wprowadziliśmy narzędzia oparte na AI – ChatGPT, Modjourney, czy Notion. Pracownicy mają więcej czasu, dzięki technologii. Osobiście, bardzo bym chciał krótszego tygodnia pracy, ale są też inne badania, z których wynika, że jeżeli Europa to wprowadzi, to zostaniemy jeszcze bardziej przegonieni przez Azję, gdzie etos pracy i kwestie praw pracowniczych wyglądają inaczej. Czy to na pewno dobry pomysł dla starzejącej się Europy? Inna sprawa jeśli chodzi o narzędzia AI i czas pracy jest taka, że każdy ma inny ten etos pracy i inaczej wykorzysta czas zaoszczędzony dzięki AI. Na przykład ja, czas, który zyskałem dzięki ChatowiGPT, przeznaczam na inne aspekty pracy. Czyli i tak robię więcej. To moja decyzja, według mnie dobra. Ale chodzą legendy na temat programistów, którzy jeszcze przed wejściem AI, pracowali na 2 albo 3 etatach jednocześnie. Ich praca nie była odpowiednio omiernikowana, więc mogli sobie pozwolić na to, żeby w 3 godziny zrobić coś, o czym ich pracodawca myślał, że zajmuje im 8.
Sztuczna inteligencja to nie jedyna zmiana na rynku pracy. Nowe pokolenie wchodzi z butami do korporacyjnego świata millenialsów – i to oni mogą przekonać pracodawców do krótszej pracy. Przedstawiciele generacji Z często patrzyli na swoich przepracowanych rodziców, którzy nie mieli czasu i siły na wspólne odrabianie lekcji czy planszówkę. Kult przepracowania powoli zaczyna tracić fanów, a dwudziestolatkowie sprawiają wrażenie osób, którym wcale nie jest przykro, że muszą od nowa budować to, co nazywamy pracą.
Liczne badania Marianny Virtanen z Fińskiego Instytutu Higieny Pracy wykazały, że przepracowanie i wynikający z niego stres mogą prowadzić do różnego rodzaju problemów zdrowotnych, w tym zaburzeń snu, depresji, nadużywania alkoholu, cukrzycy, zaburzeń pamięci i chorób serca. To również fatalna sytuacja dla firm. Przepracowani pracownicy częściej biorą L4, a za tym idzie spadek obrotów i rosnące koszta utrzymania.
– Nie chcę wybierać – fajnie pracować, fajnie żyć, albo dla równowagi robić to wszystko po łebkach – twierdzi Wiola Rosłoniec, która jest reprezentantką pokolenia Z. – Work-life balance to umiejętność pogodzenia tego wszystkiego. To też powiedzenie sobie, że czas na odpoczynek nie jest czasem straconym, wtedy ładuję swoje baterie. Work-life balance jest więc wtedy, kiedy robimy wszystko w zgodzie ze sobą, dbając o zdrowie psychiczne.
– Dzień pracy powinien być krótszy niż 8 godzin dziennie?
– Samo wyznaczanie liczby godzin jest problemem. Coraz więcej moich rówieśników czy młodszych osób z którymi mam kontakt, chciałoby pracować raczej zadaniowo. Nie traktujemy pracy w godzinach 8-16 jako jakiegoś wyznacznika szczęścia. Wolelibyśmy mieć możliwość wyjść w połowie dnia pracy do dentysty, do urzędu, odebrać ważną paczkę lub czasem zostać na home office. Więc nie chodzi jedynie o skrócony czas pracy, ale pewną elastyczność. Taką, że jeśli mam zaplanowany wyjazd, to nie muszę brać urlopu, bo tak ułożę swoją pracę, że jeśli nie będzie mnie we środę i czwartek to ja w poniedziałek, wtorek i piątek będę pracowała po 12 godzin, jeśli będzie taka potrzeba.
– A jak pracodawca miałby się zabezpieczyć przed nadużyciami?
– To działa w dwie strony. Jeśli potrzebuję wyjść wcześniej to chcę mieć możliwość to zrobić. Ale jeśli mój pracodawca innego dnia będzie potrzebował mnie wieczorem na miejscu, to się pojawię. To wymiana zaufania i szacunku. Mam dwa lata młodszą siostrę, ma 23 lata. Dla niej nie jest żadnym problemem napisać do swojego szefa, że skoro dołożył jej obowiązków w pracy, to oczekuje również wyższego wynagrodzenia.
Dokręcanie śruby
Pojawia się coraz więcej badań na temat przepracowania i wypalenia zawodowego. Jedno z nich zostało przeprowadzone przez Erin Reid, profesor w Questrom School of Business na Uniwersytecie Bostońskim. Naukowczyni dowiodła, że menedżerowie nie byli w stanie odróżnić pracowników, którzy pracowali 80 godzin tygodniowo od tych, którzy tylko udawali, że tak jest. Reid nie była też w stanie znaleźć żadnych dowodów na to, że ci pracownicy osiągali mniej, a ci, którzy się przepracowywali więcej.
– Jak dziś wspominasz pracę po 8 godzin dziennie? – pytam Szymona Nowaka, pracownika Kavy.
– Pamiętam uczucie rozleniwienia – wspomina. – W połowie dnia już się człowiekowi zdecydowanie mniej chciało. Wiedząc, że mamy godzinę zapasu, szliśmy robić kawę. Czasem wiesz, że jakiś temat jest już ogarnięty, została godzina, więc nie opłaca się zaczynać kolejnej rzeczy i spędzasz czas na YouTube, ale nie możesz wyjść wcześniej, bo nie, bo jesteś z tego rozliczany. Teraz nie mam tego momentu, że siedzę i się nudzę. Żeby nie było, tutaj nadal mamy czas na kawę i nadal się wyrabiamy. Nie jest tak, że bite 6 godzin siedzimy przy biurku i ze sobą nie rozmawiamy. Ale i klienci nie narzekają na naszą pracę.
– Jakbyś dostał propozycję pracy znów w trybie 8-godzinnym, ale za większą stawkę, zdecydowałbyś się?
– Nie. Zastanawialiśmy się nad tym ze współpracownikami. Doszliśmy do wniosku, że jeśli tylko ktoś miałby taką potrzebę, mógłby te dwie godziny wykorzystać na realizację jakiegoś dodatkowego zlecenia. To właśnie decyzyjność odnośnie tego, co robię i jak żyję jest ogromnym plusem, który nie zawsze da się zrekompensować finansowo.
Pytam Szymona Pieczyńskiego, czy kiedykolwiek kontaktowali się z nim pracodawcy, którzy też chcieli wprowadzić 6-godzinny tryb pracy.
Czytaj: HR-y i ludzie. Jak wygląda rekrutacja od środka?
– Nie, nigdy. Często rozmawiałem o naszym stylu pracy z ludźmi na różnych eventach, ale bardzo często reagowali sceptycznie.
– To znaczy jak?
– Często słyszałem, że na pewno w praktyce to u nas tak nie wygląda, że musi być jakiś haczyk, albo że pracownicy jakoś kombinują. Słyszałem bardziej o takich próbach, że ktoś skrócił piątek, dał dodatkowy dzień urlopu. Ale nigdy nikt mnie o to nie zapytał, a znamy się z właścicielami podobnych firm. Jestem za tym, żeby o tym mówić i promować to rozwiązanie wśród założycieli firm. Niech wiedzą o tym, że w 8 godzin pracownik wcale nie zrobi więcej niż w 6. Szczególnie w branży kreatywnej. Głowa się wyłączy na ostatnie godziny, będzie przemęczony i nie popracuje. O wiele większe znaczenie ma właściwa organizacja tej pracy – nie przepalanie godzin na spotkania, które mogłyby być mailem – czy właściwe wdrożenie współpracownika w dany projekt, tak aby nie musiał tracić czasu na „domyślanie się”. Głęboko wierzę, że wypoczęty i zadowolony z życia człowiek z dużo większą energią i zapałem będzie przystępował do nowych wyzwań, które przynosi każdy dzień. Musimy wyjść z mentalu dokręcania śruby: więcej, szybciej, mocniej. Jest jeszcze wiele firm, które do granic absurdu kontrolują pracownika – to co robi, jak robi i że jak nie klika w monitor to już go system wylogowuje, bo ma zainstalowany specjalny program. Dopiero jeśli wejdziemy na etap wzajemnego szacunku i pracodawca zrozumie, że pracownik to nie jest niewolnik, to możemy myśleć o skróceniu czasu pracy. Wszystkie raporty wskazują na to, że Polacy nadal przodują w nadgodzinach na tle Europy.
– A minusy?
– Bywają. Czasem jakiś temat moglibyśmy zamknąć tego samego dnia, bo prawie go skończyliśmy. Wracamy jednak do domu i musimy do niego wrócić rano, co trochę rozbija kolejny dzień. Ale nie jest to na tyle duża skala, żeby z tego powodu rozważać zrezygnowanie z systemu. No i chyba – tak mi się jedynie wydaje – jednak wpływa to na wolniejszy rozwój przedsiębiorstwa. Mimo, że rozwijamy się cały czas i w mojej ocenie to tempo jest wystarczające. Wierzę, że na dłuższą metę daje to pozytywne efekty. Ograniczamy ryzyko wypalenia zawodowego, przemęczenia osób w zespole czy spadku motywacji do pracy. To realne koszty, których „nie widać”, ale jak wskazują badania, w praktyce negatywnie wpływają na biznes – deklaruje Pieczyński.
Tymczasem warto uwzględnić to, że rozważanie skrócenia tygodniowego czasu pracy z 40 do 32 godzin to nasz przywilej. Równolegle w Indiach trwa debata na temat 70-godzinnego tygodnia pracy. Rozpoczął ją indyjski biznesmen i miliarder N. R. Narayana Murthy, prywatnie teść premiera Wielkiej Brytanii Rishi Sunaka. Uważa on, że młodzi w jego kraju powinni dla dobra narodu pracować dłużej, żeby Indie mogły konkurować z innymi państwami w kategorii wydajności pracowników.