Portal dla tych,
którzy chcą dotrzeć na sam szczyt

Nie tylko alkohol czy papierosy. Ten nałóg ma co piąty Polak

Co piąty Polak żyje w pułapce, z której nie ma prostego wyjścia. Pracoholizm – jak ostrzegają eksperci – to nie ambicja ani chęć sukcesu, lecz pełnoprawny nałóg, który wyniszcza tak samo jak alkohol czy narkotyki. Jest tylko jedna różnica: od używek można uciec, od pracy i dławiących kredytów – już nie.

Źródło: Freepik

Badanie przeprowadzone na tysiącu osób z sześciu grup zawodowych pokazują, że 7,8% Polaków otwarcie przyznaje się do uzależnienia od pracy. Ale gdy naukowcy zastosowali precyzyjne kryteria diagnostyczne, okazało się, że realnie problem dotyczy już jednej piątej zatrudnionych. Co piąty Polak spełnia definicję pracoholika.

Ekonomista ZUS: Praca powinna przekładać się na lepszą emeryturę

Dlaczego wpadamy w pracoholizm?

Według socjologa dr. Mariusza Z. Jędrzejki, autora badań, pracoholizm w Polsce ma przede wszystkim podłoże ekonomiczne i aspiracyjne. Wśród badanych dominowały motywacje związane z koniecznością spłaty kredytów i leasingów, a także chęcią podtrzymania wysokiego standardu życia. – Źródła pracoholizmu są w dużej mierze materialno-ekonomiczne. To nie tylko kredyt hipoteczny czy rata leasingowa, ale także potrzeba prestiżu i porównywania się z innymi – podkreślił badacz.

Najwyższe wskaźniki pracoholizmu odnotowano wśród lekarzy, prawników, pracowników transportu i budownictwa. Ponad połowa kurierów spędza za kółkiem średnio 11 godzin dziennie, a wśród osób prowadzących jednoosobowe działalności w branży budowlanej normą bywa 15–16 godzin pracy, także w weekendy.

Jak wygląda praca hybrydowa w Polsce? Pracownicy chcą zmian

Podobnie funkcjonują rzemieślnicy – stolarze czy mechanicy – przekonani, że “nikt nie zrobi tego tak dobrze jak oni”. W show-biznesie i mediach problem ma równie realny wymiar, choć zwykle przykrywa się go słowem “pasja”. – To często zasłona dymna. Chodzi o bycie widocznym, obecnym, rozpoznawalnym – podkreśla dr Jędrzejko.

Pracoholizm rzadko chodzi sam

Jak zauważa dr Jędrzejko, tam, gdzie pojawia się chroniczna praca, niemal zawsze w tle są używki. Ponad 70% osób ze świata rozrywki – według badań – sięga po alkohol codziennie, a wśród prawników odsetek ten sięga niemal połowy. Lekarze i adwokaci tłumaczą się “pasją”, budowlańcy i kurierzy – koniecznością spłaty kredytów, artyści – potrzebą bycia w centrum uwagi.

Wynagrodzenie nie jest najważniejsze. Dla nich liczy się coś jeszcze

Niezależnie od słów i usprawiedliwień, u źródła niemal zawsze tkwi to samo: materialne aspiracje i lęk, że zwyczajnie może nie starczyć.

Według dr. Jędrzejki pracoholizm w Polsce nie rodzi się z biedy, lecz z pragnienia życia ponad siły. Lekarz, który miesięcznie zarabia ponad sto tysięcy złotych, bierze kolejne dyżury. Przedsiębiorca goni za kolekcją luksusowych aut – ma już siedem, marzy o jedenastu. Tempo utrzymuje dzięki kokainie. Stolarz, mistrz w swoim fachu, spędza w warsztacie po szesnaście godzin na dobę. Jego żona odeszła, ale on wciąż nie potrafi zwolnić.

Wielu badanych z dumą opowiada o swoich osiągnięciach. Jednak – jak ostrzega naukowiec – cena bywa dramatycznie wysoka: zdrowie, relacje, życie rodzinne. Dzieci takich rodziców dorastają same, widując ojca czy matkę głównie w weekendy albo podczas krótkiego urlopu raz w roku. Terapeuci coraz częściej spotykają trzydziesto- i czterdziestolatków w kryzysach małżeńskich, którzy nie potrafią odnaleźć się we wspólnym życiu po latach “małżeństwa na odległość”. – To właśnie takie historie stały się impulsem do rozpoczęcia badań nad pracoholizmem – podkreśla ekspert.

Pracoholizm w genach Polaków?

Pracoholizm w Polsce to także zjawisko kulturowe – podkreśla dr Jędrzejko. – W PRL obowiązywało powiedzenie: “czy się stoi, czy się leży…”. Dziś młode pokolenie wierzy, że można przejść drogę od pucybuta do milionera. Chcą żyć jak Niemcy czy Japończycy, choć startowaliśmy z zupełnie innego poziomu – wyjaśnia socjolog.

Raport: Polacy chcą dobrze czuć się w pracy. Czy rzeczywistość im sprzyja?

Smyczą, która zwykle prowadzi do pracy ponad siły, są kredyty hipoteczne. Jedna z badanych osób spłaca mieszkanie w luksusowej dzielnicy aż do emerytury – raty przekraczają średnie krajowe wynagrodzenie. –To nie jest wybór, to konieczność – słyszą badacze.

Z pracoholizmu można wyjść, choć to trudniejsze niż w przypadku wielu innych uzależnień. Alkohol da się odstawić, kredytu – już nie. Dlatego badacze proponują metodę “złotych wysp”: celowe wycinanie z kalendarza małych fragmentów czasu na regenerację. To może być spacer, dzień wolny czy weekend offline – cokolwiek, co choć na chwilę zatrzyma spiralę.

Socjolog zaznaczył, że Polacy są narodem pracowitym i kreatywnym. Wierzą, że “dadzą radę”. I rzeczywiście, wielu imponuje wytrwałością. Ale za tą siłą kryje się cicha choroba. Doba ma tylko 24 godziny, a życie składa się nie tylko z pracy. W przeciwnym razie – jak mówi jeden z kierowców – “człowiek jedzie, jedzie… i nawet nie wie, kiedy wypadł z zakrętu”.

Być może nadszedł czas, by uświadomić sobie, że nie każdą drogę można odwrócić i nie wszystko da się nadrobić?

Zobacz też