Portal dla tych,
którzy chcą dotrzeć na sam szczyt

Stabilność na krawędzi otchłani. System emerytalny to tykająca bomba?

Na pierwszy rzut oka liczby płynące z ZUS brzmią jak finansowa oda do radości. Według najnowszego podsumowania za trzy kwartały 2025 roku, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS) ma się nadzwyczaj dobrze.

Źródło: Wikimedia

Wskaźnik pokrycia wydatków wpływami ze składek osiągnął imponujący poziom 82,8%. Polska gospodarka, z realnym wzrostem PKB na poziomie 3,7%, zdaje się trzymać w dobrej kondycji.

Jednak gdy zeskrobiemy tę powierzchowną warstwę statystyk, ukaże się obraz znacznie mroczniejszy – system, który choć dziś stabilny, pędzi ku strukturalnej ścianie, której nie da się ominąć za pomocą doraźnych waloryzacji czy “trzynastek”.

Złudne słońce nad FUS

Skąd bierze się obecny optymizm ZUS-u? To efekt splotu kilku korzystnych, ale nietrwałych czynników. Po pierwsze, mamy rekordową liczbę ubezpieczonych – ponad 16,2 mln osób. Po drugie, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 8,1%, co automatycznie pompuje strumień składek płynących do funduszu.

Rekordowe płace maskują pęknięcia na rynku pracy? Zobacz najnowsze dane GUS!

Z drugiej strony, wydatki na emerytury i renty w tym samym okresie wzrosły o 9,6%, osiągając zawrotną kwotę 300,5 mld zł. To wzrost o ponad 30 mld zł w zaledwie rok. System, który dziś chwali się 82-procentowym pokryciem, wciąż wymaga blisko 40 mld zł bezpośredniej dotacji z budżetu państwa, by “spiąć” bieżące wypłaty.

źródło: ZUS

Demograficzne tsunami

Prawdziwy dramat nie rozgrywa się jednak na porodówkach. Raport Rządowej Rady Ludnościowej (RRL) nie pozostawia złudzeń: współczynnik dzietności w Polsce spadł do poziomu 1,10.

W demografii to stan agonalny – do prostej zastępowalności pokoleń potrzeba 2,1. Prezes ZUS, Zbigniew Derdziuk, otwarcie mówi o groźbie “implozji demograficznej”.

Obecnie system repartycyjny (pay-as-you-go) działa, bo pokolenie powojennego wyżu demograficznego wciąż jeszcze pracuje lub dopiero przechodzi na emeryturę, a wspierają ich relatywnie liczne roczniki lat 80.

Co się jednak stanie, gdy na rynku pracy zostaną jedynie roczniki urodzone po 2000 roku, których jest o połowę mniej? Do 2050 roku niemal co trzeci Polak będzie miał powyżej 65 lat. To nie jest prognoza – to matematyczna pewność, o ile nie wydarzy się cud migracyjny lub nagły skok urodzeń.

Praca do 80-tki i rekordowo niska liczba urodzeń? Dramatyczne wyniki raportu RRL

Plaster, który nie zatamuje krwotoku

Wielu polityków upatruje ratunku w obcokrajowcach. Rzeczywiście, dane ZUS pokazują dynamiczny wzrost: mamy już 1,267 mln ubezpieczonych cudzoziemców, co stanowi 7,8% wszystkich ubezpieczonych. Dominują obywatele Ukrainy (66%) oraz Białorusi (11%).

Mimo że imigranci wnoszą istotny wkład w PKB i łagodzą skutki zmian demograficznych, eksperci RRL ostrzegają: to jedynie środek łagodzący, a nie lekarstwo.

Aby realnie zrównoważyć ubytek polskich rąk do pracy, musielibyśmy przyjmować setki tysięcy nowych pracowników rocznie, co w obecnym klimacie politycznym i społecznym wydaje się niemożliwe.

źródło: ZUS

Setki tysięcy wniosków o pobyt. Cudzoziemcy ratują polski biznes?

Pułapka mikroemerytur i “Eldorado”

Jednym z najbardziej niepokojących zjawisk jest lawinowy wzrost liczby tzw. mikroemerytur. W Polsce wystarczy przepracować jeden dzień, by uzyskać prawo do świadczenia. Efekt?

Seniorka ze Szczecina otrzymuje 3 grosze miesięcznie. Liczba osób pobierających emerytury poniżej minimalnej wzrosła od 2011 roku osiemnastokrotnie – z 23,9 tys. do ponad 433 tys. w 2024 roku.

Paradoksalnie, obecni emeryci znajdują się w sytuacji, którą można nazwać “ostatnim Eldorado”. Relacja średniej emerytury do wynagrodzenia wynosi obecnie blisko 56%.

To bardzo hojna stopa zastąpienia, zwłaszcza że średni dochód rozporządzalny w gospodarstwach emeryckich (3017 zł) jest już niemal równy dochodowi rodzin pracowniczych (3163 zł). Dzisiejsi 30-latkowie mogą o takich proporcjach tylko pomarzyć. Według prognoz, ich przyszła emerytura wyniesie zaledwie 20-30% ostatniej pensji.

ZUS rośnie, a świadczenia maleją. Czy to się jeszcze opłaca? Zobacz!

Polityczna gra o “srebrny głos”

Dlaczego zatem, widząc te dane, nikt nie decyduje się na odważne reformy? Odpowiedź jest brutalnie prosta: emeryci to najbardziej zdyscyplinowana grupa wyborcza.

W 2024 roku świadczenia z ZUS pobierało 1/4 populacji Polski – to blisko 9,4 mln ludzi. Żaden polityk nie zaryzykuje podniesienia wieku emerytalnego (zwłaszcza dla kobiet, które w Polsce przechodzą na emeryturę w wieku 60 lat).

Zamiast systemowych zmian, mamy politykę “dosypywania”: 13. i 14. emerytury, hojne waloryzacje i programy typu “Mama 4+”. To kupowanie czasu za pieniądze przyszłych pokoleń, które będą musiały dźwigać coraz większe składki przy drastycznie niższych przyszłych świadczeniach.

Czy to ścieżka ku upadkowi?

Czy ZUS “zbankrutuje”? W sensie formalnym – nie. Państwo zawsze może dodrukować pieniądze lub podnieść podatki, by wypłacić świadczenia. Jednak konsekwencje gospodarcze tych działań mogą być dramatyczne w skutkach. Będziemy świadkami systemu, który:

  • dusi gospodarkę – rosnące koszty pracy (składki) zabijają konkurencyjność i zmuszają do poszukiwania “kreatywnych” rozwiązań,
  • pogłębia nierówności – grupy uprzywilejowane (np. mundurowi) będą trwać w systemie, podczas gdy inni będą otrzymywać znacząco mniejsze emerytury,
  • wypycha młodych – widząc, że ich składki finansują obecny “względny dobrobyt” seniorów, przy braku perspektyw na własną godną emeryturę, młodzi mogą wybierać emigrację, szarą strefę lub rozwiązania omijające składki.

Podsumowanie

Sytuacja polskiego ZUS to nie jest gwałtowna katastrofa lotnicza, ale raczej powolne osiadanie fundamentów wielkiego gmachu. Obecna stabilność finansowa, o której donosi ZUS, jest “stabilnością czasu dobrej pogody”. Prawdziwa próba przyjdzie, gdy gospodarka zwolni, a demograficzne tsunami uderzy z pełną siłą.

Bez podniesienia aktywności zawodowej osób starszych, realnego wydłużenia wieku emerytalnego oraz stworzenia mądrej strategii migracyjnej, polski system emerytalny stanie się najdroższym i najmniej wydajnym mechanizmem w historii III RP.

Politycy mogą udawać, że problemu nie ma, ale matematyka jest nieubłagana. Przy dzietności 1,1 system oparty na pracy młodych na rzecz starszych po prostu przestaje istnieć w dotychczasowej formie. To nie jest kwestia “czy”, ale “kiedy” ta konstrukcja zacznie pękać na oczach całego społeczeństwa.

źródło: ZUS, Bankier, Business Insider, wGospodarce

Zobacz też