
Budżet mocno przestaje się spinać. Ekonomiści oszacowali kwotę długu
Finanse publiczne już dawno przestały się spinać, a niepokój rośnie. W rządzie trwa nerwowe planowanie kolejnych podatków, podczas gdy ekonomiści ostrzegają: deficyt budżetu państwa w 2026 roku może przekroczyć 300 mld złotych.

27 sierpnia rząd ma zająć się projektem ustawy budżetowej na 2026 r. Jak informuje „Rzeczpospolita”, deficyt budżetu państwa może w kolejnym roku przekroczyć 300 mld złotych – taką dziurę w finansach oszacowali ekonomiści. Wobec tak wysokiego długu nie dziwi, że resort finansów rozważa podwyżki podatków – ocenia dziennik.
“Sytuacja jest napięta”
– Na pewno będzie to trudny budżet – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. – Proszę pamiętać, że startujemy z wysokiego poziomu deficytu w tym roku. Nie ma się co spodziewać, by w przyszłym był niższy. I moim zdaniem wyraźnie przekroczy 300 mld zł – dodaje.
– Sytuacja jest napięta, budżet państwa będzie trudny do spięcia i zdziwiłbym się, gdyby deficyt w przyszłym roku nie przekroczył 300 mld zł – szacuje Adam Antoniak, ekonomista ING Banku Śląskiego. Oznaczałoby to pobicie rekordu w historii państwowych finansów. Dla porównania, planowany deficyt na 2025 r. to 289 mld zł, w 2024 r. wynosił 211 mld zł, a w 2023 r. – 85 mld zł.
– Nic dziwnego, że w tej sytuacji minister finansów zapowiada podwyżki podatków na 2026 r. – zauważa dziennik. Wzrosnąć ma akcyza na alkohol i wyroby tytoniowe, a także tzw. opłata cukrowa. Większy podatek CIT mają zapłacić banki.
Nawrocki odpowiada na plany podatkowe rządu
Kwestie budżetowe stały się jednym z wątków gorącej wymiany zdań między prezydentem Karolem Nawrockim a premierem Donaldem Tuskiem podczas środowej Rady Gabinetowej. Szczegóły na razie nie są znane. Jak zadeklarował premier, 28 sierpnia o 14:00 “wszystko będzie jasne i czytelne”. – Ponieważ prace jeszcze trwają w tej chwili, nie chcę wyprzedzać ostatecznego finału tej sprawy – oznajmił.
Karol Nawrocki – zgodnie z zapowiedziami – nie zgodzi się na podwyżki podatków. Jak podkreślił, dochody budżetowe powinny rosnąć dzięki usprawnieniu systemu podatkowego, a nie zwiększaniu obciążeń.
– Konsekwentnie uznaję, że podwyższanie podatków jest rzeczą, której nie zamierzam akceptować jako prezydent Polski – podkreślił Nawrocki.
Rząd działa na ASAP: nowe podatki zamiast reformy
Jak już informowaliśmy na portalu 26. pietro, rząd przygotował propozycje, które – według niego – mają zasypać dziurę budżetową. W grze jest kilka nowych podatków: bankowy, cyfrowy, opłata opakowaniowa, reprograficzna, mówi się nawet o opłacie sektorowej. Do tego dochodzą daniny na tzw. używki. Łącznie podatki te mogą przynieść nawet 10 mld zł. Tylko że to i tak kropla w morzu potrzeb państwa – zaledwie 0,3% PKB.
O tym, że działanie rządu to typowe gaszenie pożaru mówi Stanisław Kozłowski, analityk Noble Securities. – Nowe podatki są łatwym sposobem na szybkie zwiększenie dochodów, ale nie zastąpią głębokiej reformy finansów publicznych – komentuje. Jego zdaniem kluczowe będzie ograniczanie wydatków oraz stymulowanie wzrostu gospodarczego, a nie wyłącznie nakładanie kolejnych danin.
Polski budżet na tle innych krajów europejskich
W sierpniu resort finansów poinformował, że w okresie od stycznia do lipca 2025 r. deficyt wyniósł 156,7 mld zł, co stanowi 54,3% limitu określonego w ustawie budżetowej na ten rok.
Według danych Eurostatu na koniec 2024 r. Polska zajmowała trzecie miejsce w Unii Europejskiej zarówno pod względem wzrostu wartości długu, jak i jego relacji do PKB. Już wtedy Komisja Europejska sklasyfikowała nasz kraj jako państwo o wysokim ryzyku stabilności budżetu. Pokazuje to, że problemy finansowe Polski nie zaczęły się wczoraj.
Raport “Zagrożenia nadmiernego długu publicznego. Edycja 2025” przygotowany przez Instytut Odpowiedzialnych Finansów, Fundację Przyjazny Kraj oraz Instytut Finansów Publicznych wskazuje jednoznacznie. Głównym problemem Polski jest nadmierne rozdawnictwo i deficyt budżetowy.
Chodzi przede wszystkim o wysokie transfery socjalne i wynagrodzenia w sektorze publicznym. Do tego dochodzą rosnące koszty obsługi długu – przejęte z czasów poprzednich rządów – które dodatkowo obciążają budżet państwa.
Na zadłużenie Polski wpłynęły także wydarzenia globalne. Osłabienie złotego wobec euro oraz umocnienie wobec dolara i jena spowodowały wahania wartości długu zagranicznego. Jak już pisaliśmy na portalu 26. pietro, w kwietniu 2025 r. różnice kursowe wyniosły około -1,7 mld zł.
Deficyt rośnie, rząd działa na oślep?
Przed rządem stoi wyzwanie, które nie jest proste do rozwiązania. Zapowiedziana podwyżka pensji minimalnej z pewnością nie poprawi sytuacji budżetu – wyższe wynagrodzenia oznaczają większe obciążenia dla pracodawców i rosnące wydatki państwa. Dodatkową niepewność wprowadza prezydenckie weto dla ustawy o pomocy Ukraińcom, które hamuje planowane wsparcie i komplikuje sytuację przedsiębiorców.
Również zapowiadane nowe podatki stoją pod znakiem zapytania. Po pierwsze, ich wpływ – szacowane 10 mld zł – jest niewielki w kontekście deficytu. Po drugie, wysokie obciążenia fiskalne mogą zniechęcać firmy do inwestowania w Polsce, a wręcz motywować je do przenoszenia działalności za granicę. W podobny sposób działają rosnące pensje – choć korzystne dla pracowników, w dłuższej perspektywie mogą obciążać budżet i ograniczać konkurencyjność polskiej gospodarki.
Na ten moment wszystko wskazuje na to, że rząd utknął w finansowym tunelu, z którego każde wyjście wydaje się trudne i… kosztowne. Bez głębokiej reformy systemu podatkowego i wydatkowego wszystkie podejmowane działania będą działać jedynie doraźnie. Nowe podatki mogą chwilowo zwiększyć wpływy, ale nie rozwiązują zasadniczego problemu – nadmiernego wydawania ponad możliwości budżetu.
Na razie widać wyraźnie, że rząd ani nie stymuluje wzrostu gospodarczego, ani nie ogranicza wydatków. Wciąż balansuje na krawędzi, odsuwając konieczność prawdziwych zmian i ryzykując pogłębienie deficytu w przyszłości.
Źródła: PAP, Bankier, BANK, TVN24, Money, Interia Biznes

