
Czterodniowy tydzień pracy. Pilotaż z problemami jeszcze przed startem
Rząd planuje wdrożenie przełomowego programu testującego skrócenie tygodnia pracy do czterech dni. Choć intencją resortu pracy jest sprawdzenie różnych modeli organizacji pracy i ich wpływu na efektywność, jakość życia pracowników oraz rentowność firm, to już dziś wiadomo, że pilotaż może okazać się niepełny. Powód? Zdecydowany brak chętnych ze strony pracodawców.

14 sierpnia rozpocznie się nabór do rocznego programu pilotażowego, który ma objąć 70 firm z różnych sektorów i o zróżnicowanej wielkości. Plan zakłada testowanie m.in. skrócenia tygodnia pracy do czterech dni, redukcji godzin pracy przy zachowaniu tej samej liczby dni lub wprowadzenia dodatkowego urlopu wypoczynkowego.
Skrócony czas pracy. Są zasady naboru do pilotażu. Sprawdź szczegóły!
Tyle w teorii. W praktyce przedstawiciele organizacji branżowych alarmują, że zainteresowanie programem jest znikome. Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan, zrzeszającej ponad 4 tys. firm, przyznaje, że odbył rozmowy na ten temat zaledwie z kilkoma przedsiębiorstwami. Podobnie sytuację oceniają eksperci BCC, którzy nie spodziewają się “lawiny wniosków”. Ich zdaniem oferowane benefity — w postaci dofinansowania do 1 mln zł na projekt — nie są wystarczające, by zrekompensować koszty reorganizacji.
Cztery dni pracy? “To nie dla nas”
Największe wątpliwości zgłaszają sektory, które już dziś borykają się z niedoborem pracowników lub są oparte na pracy zmianowej, usługach i produkcji ciągłej. Gastronomia, zakwaterowanie, handel czy transport – to branże, w których czterodniowy tydzień pracy uznaje się za nierealny.
– Pracownicy gastronomii pracują na stawkach godzinowych. Dla nich krótszy tydzień to niższe zarobki. Z kolei pracodawcy musieliby wypłacać nadgodziny albo zwiększyć obsadę, co i tak jest dziś trudne – tłumaczy Jacek Czauderna, prezes Krajowej Rady Gastronomii i Cateringu.
Skrócony czas pracy. Jesteśmy gotowi na zmiany? Sprawdź!
Transport zmaga się z innymi wyzwaniami – logistyką i deficytem kierowców. – Przewóz towarów i powrót z ładunkiem nie zmieści się w czterech dniach. Ciężarówki nie mogą stać – ostrzega Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska.
Podobne głosy płyną z przemysłu spożywczego. – Tu liczy się ciągłość produkcji i nadzór. Firmy nie chcą ograniczać czasu pracy ludzi, bo oznacza to konieczność robotyzacji. A to może prowadzić do zwolnień – mówi Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Europa coraz dłużej w pracy. Polska wciąż poniżej średniej? Co pokazują dane?
Pilotaż bez fundamentów?
Choć program ma ruszyć z początkiem 2026 roku i potrwać przez 12 miesięcy, wielu pracodawców uważa, że czas na przygotowania jest zbyt krótki. Zmiana modelu pracy w dużej firmie to, jak mówi Robert Lisicki, “organizacyjna rewolucja”. Tymczasem resort liczy na wdrożenie zmian już pół roku po ogłoszeniu naboru.
Wątpliwości budzi również skala wsparcia. Choć maksymalna kwota dofinansowania wynosi 1 mln zł na projekt, to limit kosztu pilotażu przypadającego na jednego pracownika to tylko 20 tys. zł. Tymczasem firmy mają sfinansować z tych środków nie tylko wyższe wynagrodzenia za krótszy czas pracy, lecz także szkolenia, nowe procedury organizacyjne czy dokumentację projektową.
– Nikt rozsądny nie wyłoży pieniędzy w ciemno, nie wiedząc, czy rozwiązanie się sprawdzi – mówi Grzegorz Kuliś z BCC.
Skrócony czas pracy. Co o tym sądzą Polacy i czego się boją? To cię może zaskoczyć!
Brak zaplecza technologicznego?
Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapewnia, że pilotaż będzie prowadzony w sposób rzetelny, a jego założenia są ambitne: w pierwszym półroczu skrócenie czasu pracy o 10%, w drugim – o minimum 20%, bez zmniejszania wynagrodzeń ani pogarszania warunków pracy. Udział w programie jest dobrowolny, ale wiąże się z licznymi obowiązkami administracyjnymi i kontrolnymi.
Firmy muszą nie tylko udokumentować, że funkcjonują co najmniej rok i zatrudniają większość pracowników na umowie o pracę, lecz także składać szczegółowe oświadczenia o braku zaległości finansowych i gotowości do systematycznego raportowania wyników.
Eksperci jednak pytają: co dalej? Czy rząd zdecyduje się na pełne wdrożenie reformy, jeśli pilotaż obejmie zaledwie kilkanaście lub kilkadziesiąt firm? Czy wyniki będą wiarygodne, skoro wiele kluczowych branż — jak transport, przemysł, handel — już dziś odmawia udziału?
– Transformacja rynku pracy i tak nastąpi, choćby pod wpływem cyfryzacji i automatyzacji. Pytanie, czy przyspieszać ją za wszelką cenę, ryzykując rentowność i stabilność firm – mówi Grzegorz Kuliś.
Pilotaż jako impuls czy eksperyment bez skali?
Rządowy pilotaż czterodniowego tygodnia pracy jest pierwszą tego typu inicjatywą w Europie Środkowo-Wschodniej. Jego założenia – poprawa dobrostanu pracowników, skrócenie czasu pracy przy zachowaniu płac – brzmią atrakcyjnie. Jednak w obliczu braku zainteresowania ze strony biznesu, ograniczonego wsparcia finansowego i bardzo krótkiego horyzontu czasowego, pojawia się pytanie, czy nie jest to eksperyment bez skali.
Jeśli pilotaż ma być wiarygodny, musi objąć przekrój całej gospodarki. Na razie wygląda na to, że ostateczne wnioski z testu będą mieć ograniczoną wartość prognostyczną. A to oznacza, że decyzje o ewentualnym wdrażaniu czterodniowego tygodnia pracy w Polsce mogą zostać oparte nie na faktach – a na politycznych założeniach.
źródło: Money, Interia, Gazeta Prawna

