Portal dla tych,
którzy chcą dotrzeć na sam szczyt

Masz w portfelu taką monetę? Możesz kupić za nią… samochód!

10-groszówka z czasów PRL-u może dziś kosztować tyle, co używane auto. Diabeł tkwi w jednym, drobnym szczególe.

Źródło: Pexels

Moneta 10 groszy z 1973 roku, którą płacono w czasach Gierka, nie ma już dziś mocy prawnego środka płatniczego. Dzięki jednemu, niemal niedostrzegalnemu szczegółowi, rozpala jednak wyobraźnię współczesnych kolekcjonerów. Błąd menniczy sprzed ponad pięćdziesięciu lat sprawia, że niepozorna aluminiowa moneta może być dziś warta nawet 33 tysiące złotych.

Drobny szczegół warty tysiące

Rekord padł w maju 2024 roku. Podczas jednej z aukcji kolekcjoner zapłacił – wraz z opłatą aukcyjną – aż 38,94 tysiąca złotych za egzemplarz. To znacznie więcej niż w 2020 roku, kiedy to Dom Aukcyjny Marciniak sprzedał podobną monetę za 29,9 tysiąca złotych.

10-groszówka z 1973 roku została wybita w imponującym nakładzie 80 milionów sztuk. Przez lata była jednym z najczęściej używanych nominałów w codziennych transakcjach. Część egzemplarzy, wybita najprawdopodobniej w ramach dodatkowych zleceń w mennicy w Leningradzie, ukazała się jednak z poważnym błędem: na rewersie brakowało znaku mennicy pod lewą łapą orła.

Gdzie szukać felernej monety?

Numizmatyk z Domu Aukcyjnego Marciniak podkreśla, że monety te nie weszły wówczas do regularnego obiegu. Przez lata leżały w bankowych magazynach, aż w latach 90. Narodowy Bank Polski zaczął je wyprzedawać. Każdy zainteresowany mógł wówczas zamówić pocztą zalegające pieniądze do domu. – Siłą rzeczy, te monety mogą znajdować się tylko w kolekcjach zaawansowanych bądź niezaawansowanych, ale świadomie budowanych w tamtym okresie – podkreśla ekspert.

To oznacza jedno: 10-groszówka warta kilkadziesiąt tysięcy raczej nie leży na dnie kuchennego słoika, a już dawno wylądowała w klaserze – i to nie przez przypadek. Ale kto wie? Może właśnie w Twoim.

Źródła: Money, Interia Biznes

Zobacz też